Jestem ElimelGamesPL.
Dziewczyny przyjęły mnie do załogi.
Mam nadzieję, że miło mi się będzie z nimi pracować.
Na starcie zapowiadam, że nie piszę OS +18.
Jeżeli ktoś by zachciał żebym napisała mu jakiegoś OS niech pisze śmiało.
Nie podaję liczby, bo napiszę tyle OS na ile tygodniowy czas i wena pozwolą.
Prowadzę 2 blogi:
- z Leonettą http://sztory-of-leonetta.blogspot.com/
- z Jortini http://dziwnahistoriatiniijorge.blogspot.com/
Pozdrawiam was cieplutko ziomeczki :*
ElimelGamesPL
niedziela, 29 marca 2015
Nabór
Zapraszamy do załogi! Uroczyście oznajmiam, że rozpoczyna się nabór na bloga! Uwielbiasz pisać? Lubisz serial? Masz czas do dyspozycji? Zgłoś się do naboru, a może i Ty, staniesz się autorem tego bloga. Zapraszam wszystkich chętnych bardzo serdecznie.
Zgłoszenie wygląda tak:
1. Imię.
2.Wiek
3. Hasło (podane w regulaminie)
4. Próbna praca. (może być opublikowana na blogu)
5. Dlaczego chcesz z nami pisać?
6. Jak byś się podpisywał/a?
Zgłaszajcie się na mail: pasiutlaura4@gmail.com --> Mail Nathalii Juliet.
Zapraszam!
~ Wasze drogie, Nathalie Juliet oraz Natka Blanco.
♥
Zgłoszenie wygląda tak:
1. Imię.
2.Wiek
3. Hasło (podane w regulaminie)
4. Próbna praca. (może być opublikowana na blogu)
5. Dlaczego chcesz z nami pisać?
6. Jak byś się podpisywał/a?
Zgłaszajcie się na mail: pasiutlaura4@gmail.com --> Mail Nathalii Juliet.
Zapraszam!
~ Wasze drogie, Nathalie Juliet oraz Natka Blanco.
♥
OS Leonetta #001: ~Ból jest czymś niezapomnianym. 2/3 | Nathalie Juliet
~~~~~~~*~~~~~~~
***
-Leon...- poczułam że głos mi się łamie a do moich oczu zaczęły napływać łzy. - To ty..?- wydukałam.
-Violetta?- zapytał cicho.
-Ale ty...myślałam że nie żyjesz.
Szatynka co chwilę przełykała słone łzy i patrzyła się na bruneta. Myślała że ją zostawił, że nie żyj, układał sobie życie gdzieś indziej. Zranił ją jeszcze za dawnych lat - a ona nigdy mu tego nie wybaczyła.
Stało się to gdy miała jeszcze 19 lat.
Violetta szła wąskimi alejkami, miała się tam spotkać ze swoim narzeczonym, Leon'em Verdas'em. Była tak szczęśliwa i z dumą nosiła swój pierścionek zaręczynowy, który lśnił na jej palcu w blasku rażącego słońca.
Miała delikatny uśmiech na twarzy i radośnie szła do miejsca ich stałych spotkań. Zawsze spotykali się w tym samym miejscu.
Na jednej wyróżnionej drewnianej ławce - uwielbiali to miejsce, było jak owoc ich miłości i ziarno wszystkich uczuć co czuli do siebie. Szatynka już dochodziła do ich miejsca spotkań gdy zobaczyła jak jej narzeczony całował się z inną, a w tym momencie jej serce pękło i roztrząsnęło się na tysiące kawałeczków. Nie miała siły, tak ją to bolało że jej głowa była przepełniona myślami. W tej jednej sekundzie jej życie zostało zniszczone, rozpadło się jak jej złamane serce. Nie wiedziała że brunet zauważył ją, ale ona nie chciała kolejnej rozłąki. Tak, kolejnej, już kiedyś była podobna sytuacja, szatynka wybaczyła owemu chłopakowi i do tej chwili byli narzeczeństwem. Chłopak obiecał troszczyć się ją. Nie chciała kolejnej rozłąki, kolejnych nieprzeżytych chwil, chwil które sprawiały się łzy ciekły z jej pięknych kasztanowych oczu. Tak bardzo kochała chłopaka; był dla niej całym światem, tlenem i w tym momencie czuła się jakby cząstka jej zginęła. Nie miała już życia, tlenu. Nie miałaby po co żyć. Była bezsilna, a jej kruche delikatne ciało upadło na podłogę, i gdy brunet zaobserwował ją, było już za późno. Dostała strasznego wstrząsu - nie potrafiła już kochać. Zabrali ją do szpitala, gdzie miała czas by wszystko przemyśleć i pogodzić się z rozłąką. Nie potrzebowała życia. Gdy tylko wróciła do domu zignorowała polecenia lekarzy, nie chodziła do pracy, bo jak w takim stanie, głodziła się i całe dnie przesiadywała w domu. Jedyne co lekarze znaleźli, to jej pierścionek zaręczynowy. Nigdy go nie wywaliła. Stał na poduszeczce na szafce, i zawsze na niego spoglądała. Widziała w nim szczęście. Kiedy on jej się oświadczył, a ona zarzuciła ręce na jego szyi i namiętnie musnęła jego ciepłe wargi. Tego już nie było. Mimo, że przedmiot przyprowadzał ją do łez, nigdy go nie wyrzuciła. To miejsce przypominało jej tą chwilę, całe Buenos Aires jej to przypominało, dlatego iż wyprowadziła się daleko do Ameryki; do Nowego Jorku. Miała nadzieję ułożyć swoje życie na nowo. Ale czy udało jej się? No właśnie nie.
Wyprowadziła się, parę wspomnień zniknęło, ale nadal codziennie płakała i śniła ten sam koszmar, który potrafiła opowiedzieć w najmniejszych szczegółach.
-Ja cię kochałam.- oznajmiła przez łzy.
-Ja Cię nadal kocham, nadal nie wierzę że Cię znalazłem, Violetto, całe dnie i noce myślałem o tobie, zachowałem się karygodne i chciałem Cię przeprosić. Nie zasługujesz na mnie. Jestem idiotą, że pozwoliłem Cię stracić. Zaniosłem Cię wtedy do szpitala, pamiętasz? Gdy tylko się obudziłaś, wyjechałem i zostawiłem Buenos Aires - wiedziałem że nigdy mi nie wybaczysz. Nie chciałbym, byś już zawsze musiała cierpieć prze zemnie. Wyrządziłem Ci krzywdę. Violetto, przepraszam.- zakończył swój monolog po czym spojrzał na pierścionek na mojej dłoni.
Ponownie wybuchnęłam płaczem.
-Leon..
***
Druga część.
Przyjmę 2 ZAMÓWIENIA.
Skaładać w komentarzach :D
~ Nath Juliet x
***
-Leon...- poczułam że głos mi się łamie a do moich oczu zaczęły napływać łzy. - To ty..?- wydukałam.
-Violetta?- zapytał cicho.
-Ale ty...myślałam że nie żyjesz.
Szatynka co chwilę przełykała słone łzy i patrzyła się na bruneta. Myślała że ją zostawił, że nie żyj, układał sobie życie gdzieś indziej. Zranił ją jeszcze za dawnych lat - a ona nigdy mu tego nie wybaczyła.
Stało się to gdy miała jeszcze 19 lat.
Violetta szła wąskimi alejkami, miała się tam spotkać ze swoim narzeczonym, Leon'em Verdas'em. Była tak szczęśliwa i z dumą nosiła swój pierścionek zaręczynowy, który lśnił na jej palcu w blasku rażącego słońca.
Miała delikatny uśmiech na twarzy i radośnie szła do miejsca ich stałych spotkań. Zawsze spotykali się w tym samym miejscu.
Na jednej wyróżnionej drewnianej ławce - uwielbiali to miejsce, było jak owoc ich miłości i ziarno wszystkich uczuć co czuli do siebie. Szatynka już dochodziła do ich miejsca spotkań gdy zobaczyła jak jej narzeczony całował się z inną, a w tym momencie jej serce pękło i roztrząsnęło się na tysiące kawałeczków. Nie miała siły, tak ją to bolało że jej głowa była przepełniona myślami. W tej jednej sekundzie jej życie zostało zniszczone, rozpadło się jak jej złamane serce. Nie wiedziała że brunet zauważył ją, ale ona nie chciała kolejnej rozłąki. Tak, kolejnej, już kiedyś była podobna sytuacja, szatynka wybaczyła owemu chłopakowi i do tej chwili byli narzeczeństwem. Chłopak obiecał troszczyć się ją. Nie chciała kolejnej rozłąki, kolejnych nieprzeżytych chwil, chwil które sprawiały się łzy ciekły z jej pięknych kasztanowych oczu. Tak bardzo kochała chłopaka; był dla niej całym światem, tlenem i w tym momencie czuła się jakby cząstka jej zginęła. Nie miała już życia, tlenu. Nie miałaby po co żyć. Była bezsilna, a jej kruche delikatne ciało upadło na podłogę, i gdy brunet zaobserwował ją, było już za późno. Dostała strasznego wstrząsu - nie potrafiła już kochać. Zabrali ją do szpitala, gdzie miała czas by wszystko przemyśleć i pogodzić się z rozłąką. Nie potrzebowała życia. Gdy tylko wróciła do domu zignorowała polecenia lekarzy, nie chodziła do pracy, bo jak w takim stanie, głodziła się i całe dnie przesiadywała w domu. Jedyne co lekarze znaleźli, to jej pierścionek zaręczynowy. Nigdy go nie wywaliła. Stał na poduszeczce na szafce, i zawsze na niego spoglądała. Widziała w nim szczęście. Kiedy on jej się oświadczył, a ona zarzuciła ręce na jego szyi i namiętnie musnęła jego ciepłe wargi. Tego już nie było. Mimo, że przedmiot przyprowadzał ją do łez, nigdy go nie wyrzuciła. To miejsce przypominało jej tą chwilę, całe Buenos Aires jej to przypominało, dlatego iż wyprowadziła się daleko do Ameryki; do Nowego Jorku. Miała nadzieję ułożyć swoje życie na nowo. Ale czy udało jej się? No właśnie nie.
Wyprowadziła się, parę wspomnień zniknęło, ale nadal codziennie płakała i śniła ten sam koszmar, który potrafiła opowiedzieć w najmniejszych szczegółach.
-Ja cię kochałam.- oznajmiła przez łzy.
-Ja Cię nadal kocham, nadal nie wierzę że Cię znalazłem, Violetto, całe dnie i noce myślałem o tobie, zachowałem się karygodne i chciałem Cię przeprosić. Nie zasługujesz na mnie. Jestem idiotą, że pozwoliłem Cię stracić. Zaniosłem Cię wtedy do szpitala, pamiętasz? Gdy tylko się obudziłaś, wyjechałem i zostawiłem Buenos Aires - wiedziałem że nigdy mi nie wybaczysz. Nie chciałbym, byś już zawsze musiała cierpieć prze zemnie. Wyrządziłem Ci krzywdę. Violetto, przepraszam.- zakończył swój monolog po czym spojrzał na pierścionek na mojej dłoni.
Ponownie wybuchnęłam płaczem.
-Leon..
***
Druga część.
Przyjmę 2 ZAMÓWIENIA.
Skaładać w komentarzach :D
~ Nath Juliet x
OS Leonetta #001: ~ Ból jest czymś niezapomnianym 1/3. | Nathalie Juliet
Miłość - Gdy kogoś kochamy doświadczamy cudownych wspomnień z daną osobą, nawiązujemy kontakt i zdajemy sobie sprawę, że nasze serce biję tylko dla tej osoby. Czujemy się szczęśliwi, i pełni ekscytacji, gdy wierzymy że ta osoba nas kocha. Czujemy też magię wewnątrz nas samych, którą ofiarujemy danej osobie podczas gdy ona obdarza nas tym samem. Miłość nie jest rzeczą, czymś co zdobywa się od tak, bo trzeba na nią zapracować i pielęgnować, niczym nie rozkwitnięty owoc inaczej cierpimy i czujemy że całe uczucie rozdrobniło się na kawałki. Czas leczy rany, ale nie jest tak mocny, by wybić uczucia i wspomnienia z naszego serca. Bo zawsze wspominamy te chwile z łzą i cierpieniem która zżera nas od środka. Miłość jest czymś co nie wielu z nas doświadcza, a gdy zawsze pojawi się nadzieja, gaśnie niczym mały płomień. Niestety tak to już bywa, a uczucia nie da się odbudować, a przynajmniej tak każdy myśli. "Miłość jest jak roża," - Miłość Jest cudowną chwilą dla nas by podziwiać oraz czuć, jest czymś po prostu nie realnym co widzimy i chcemy przechować. Nieuczciwie Miłość boli, gdy przerażające kolce czynią rzeczy, którą utrudniają nam całe szczęście. Cierpimy i przeżywamy ten ból który trzyma nas mocno i nie puszcza dopóki nie zapomnimy. Nie ustępuję, tak jak gdy ukujemy się kolcem, jest ostry i tnie naszą skórę, ale koimy ranę, po czym wszystko mija i ból przestaje być częścią naszej myśli. Nie czujemy już tego, co spowodowało u nas utratę wiary, smutku i cierpień. Po prostu zanika, ale w przypadku Miłośći rzadko to się zdarza. Może i nie znamy tego uczucia sami, lecz jeszcze tego nie doświadczyliśmy ale taki ból tkwi w sercu człowieka przez dni, miesiące czy tygodnie i rana nigdy się nie goi. Piękne uczucie ginie, nie pozostawiając śladu po czym nasz umysł zagaszcza szara rzeczywistość. Czy to przypadek że widzimy tylko na czarno i biało? Jak gdyby kolory przestały istnieć? Wszystko przepełnia ciemność i ból. Dlatego też zamykamy się w sobie. Niektóre przypadki są gorsze niż inne, bo każdy człowiek znosi to inaczej. Ale czy to normalne, że człowiek czuje się jak śmieć, jak porzucona rzecz która jest niepotrzbena? Czy to normalne że człowiek użera się nad życiem z tego powodu? I czy to normalne że chcę się krzywdzić i w ten sposób zapomnieć o problemach i wszystkiemu co drąży w ich głowach? Ty i ja możemy w tym momencie odpowiedzieć 'nie' i być przekonani że nigdy nam nie zdarzy się tak pomyśleć ale czy my umiemy kochać? Odpowiedź należy tylko do ciebie, tak jak wybór. Pewne osoby jednak nie umiały kochać i znienawidziły całe swe życie przez miłość.
Ona - Niska szatynka o dominujących brązowych oczach, samotna mieszkanka ciemnego wieżowca w Cattersbourg i pracowniczka urzędu biurowego w drogocennej firmie Cauvigli.
On - Młody meksykanin z zielonymi oczami, który porzucił wybrankę przed ślubem. Nie wybaczył tego sobie aż do tego dnia. Jest ambitnym pracownikiem i w tym samym czasie onieśmielanym nastolatkiem, które nadal przeżywa ważne chwile w życiu. Od tego dnia, jego życia zaczęło się zmieniać.
**
Delikatne promienie porannego słońca przedzierały się do malutkiego ciemnego pokoju Panny Violetty Castillo, kobiety która zamieszkiwała owy budynek. Było rozpromienione niebo, a mgliste chmury układały się w kształty. Odkąd narzeczony opuścił Castillo, jej życie pokazuje się tylko w szarych barwach. Nie umiała pogodzić się z jego decyzją, z jej uczuciami i walczyła przez te wszystkie lata by tylko zapracować i przywrócić sobie stan dawnego życia. Jednakże, nic nie szło po jej myśli. Dalej drążyła w swoich myślach i nawet na minutę nie potrafiła się skupić, po prostu całe te wspomnienia wracały i układały całą historię w jej głowie. Gdy tylko była sama, do jej myśli przypływał właśnie ten dzień, gdy jadła, czytała, oglądała cały świat zamieniał się w jej najgorszy koszmar bo wszystko przypominało jej Jego. Gdy mrużyła oczy widziała wszystko jak na filmie który cały czas powtarzał się i powtarzał bez żadnego słowa. Nie mogła się go pozbyć. Czuła się bezużytecznie i bezsilnie, była całkiem samotna ze swoimi myślami. Kobieta nie potrafiła już kochać, a gdy zawsze przypominała jej się miłość, spojrzała do lustra i widziała przeszłość. Nie mogła zapomnieć nawet jak obiecała sobie że tak właśnie zrobi. Szatynka kochała Go, cholernie Go kochała mimo że on ją tak skrzywdził. Była tak zdesperowana i smutna, przepełniona gniewem na Jego jednak on na zawsze pozostał w jej sercu. Od lat go nie widziała. Gdy próbowała go sobie wymyślić, pojawiał jej się zamazany obraz a jedyne jego widoczne punkty to jego duże zielone oczy i kształt twarzy; nie pamiętała już nic więcej. Wylała przez niego tyle łez, nie chciała go widzieć, jednak w głąb duszy kochała go całym sercem. Nienawidziła tego uczucia, ale jednak nie mogła się go pozbyć.
Po paru minutach obudziła się i przetarła oczy. Całe te lata spędziła w samotności i nie widziała świata poza pracą. To jedyne co jej zostało. Wstała na nogi, otrząsnęła się po czym przetarła łzy po kolejnym koszmarze i wykonała poranne czynności. Przygotowała mizerny posiłek i skonsumowała w pośpiechu. Spojrzała na zegarek, i westchnęła. Zastanawiała się, czy jej świat już zawsze tak będzie wyglądał. Miała nadzieję, że nie.
Po chwili odłożyła naczynie i skontaktowała się z jej szefem, który oznajmił jej, że przywita ją nowy pracownik, z którym będzie dzieliła biura. Castillo była ciekawa, kto okaże się jej współpracownikiem, a tym samym spoglądała na to obojętnie iż wiedziała, że dużo osób zostało zatrudnionych do firmy w ostatnim czasie. Była już za dwadzieścia ósma, i zostało jej dokładnie dwadzieścia minut by dotrzeć do pracy. Postanowiła, że wyruszy już i dokończy robotę papierkową którą zaczęła wczorajszego wieczoru. Przejechała się taksówką, i przed czasem pojawiła się przy biurze szefa.
-Witam Castillo. Wcześniej jak mniemam.- Szef spojrzał na zegarek i uśmiechnął się lekko. Szatynka spojrzała na niego, skinęła głową ale nie odwzajemniła uczciwego gestu.
-Tak.- mruknęła obojętnie i skierowała się do gabinetu. Poczekała pięć minut, myśląc że zaraz przywita ją nowy pracownik, jednak tak się nie stało. Zamiast czekać, wyciągnęła papiery i solidny czarny długopis, i niewyraźnym pismem wypełniała kartki i formularze. Nie minęło kilka minut a usłyszała ciche pukanie.
-Proszę.- Violetta niczym wyszeptała po czym schowała głowę w papierach. Wysoki brunet wszedł do środka, po czym popatrzył się na kobietę. Uśmiechnął się i stanął na przeciw niej.
-Leon Verdas - Rzucił krótko, po czym podał jej dłoń. Szatynka uścisnęła ją i coś nie dawało jej spokoju.
Nie mógł to przecież być....
~
Pierwsza część one-shotu.
Przyjmę 2 zamówienia :)
Mam już napisaną całą drugą część :)
Nathalie Juliet.
Ona - Niska szatynka o dominujących brązowych oczach, samotna mieszkanka ciemnego wieżowca w Cattersbourg i pracowniczka urzędu biurowego w drogocennej firmie Cauvigli.
On - Młody meksykanin z zielonymi oczami, który porzucił wybrankę przed ślubem. Nie wybaczył tego sobie aż do tego dnia. Jest ambitnym pracownikiem i w tym samym czasie onieśmielanym nastolatkiem, które nadal przeżywa ważne chwile w życiu. Od tego dnia, jego życia zaczęło się zmieniać.
**
Delikatne promienie porannego słońca przedzierały się do malutkiego ciemnego pokoju Panny Violetty Castillo, kobiety która zamieszkiwała owy budynek. Było rozpromienione niebo, a mgliste chmury układały się w kształty. Odkąd narzeczony opuścił Castillo, jej życie pokazuje się tylko w szarych barwach. Nie umiała pogodzić się z jego decyzją, z jej uczuciami i walczyła przez te wszystkie lata by tylko zapracować i przywrócić sobie stan dawnego życia. Jednakże, nic nie szło po jej myśli. Dalej drążyła w swoich myślach i nawet na minutę nie potrafiła się skupić, po prostu całe te wspomnienia wracały i układały całą historię w jej głowie. Gdy tylko była sama, do jej myśli przypływał właśnie ten dzień, gdy jadła, czytała, oglądała cały świat zamieniał się w jej najgorszy koszmar bo wszystko przypominało jej Jego. Gdy mrużyła oczy widziała wszystko jak na filmie który cały czas powtarzał się i powtarzał bez żadnego słowa. Nie mogła się go pozbyć. Czuła się bezużytecznie i bezsilnie, była całkiem samotna ze swoimi myślami. Kobieta nie potrafiła już kochać, a gdy zawsze przypominała jej się miłość, spojrzała do lustra i widziała przeszłość. Nie mogła zapomnieć nawet jak obiecała sobie że tak właśnie zrobi. Szatynka kochała Go, cholernie Go kochała mimo że on ją tak skrzywdził. Była tak zdesperowana i smutna, przepełniona gniewem na Jego jednak on na zawsze pozostał w jej sercu. Od lat go nie widziała. Gdy próbowała go sobie wymyślić, pojawiał jej się zamazany obraz a jedyne jego widoczne punkty to jego duże zielone oczy i kształt twarzy; nie pamiętała już nic więcej. Wylała przez niego tyle łez, nie chciała go widzieć, jednak w głąb duszy kochała go całym sercem. Nienawidziła tego uczucia, ale jednak nie mogła się go pozbyć.
Po paru minutach obudziła się i przetarła oczy. Całe te lata spędziła w samotności i nie widziała świata poza pracą. To jedyne co jej zostało. Wstała na nogi, otrząsnęła się po czym przetarła łzy po kolejnym koszmarze i wykonała poranne czynności. Przygotowała mizerny posiłek i skonsumowała w pośpiechu. Spojrzała na zegarek, i westchnęła. Zastanawiała się, czy jej świat już zawsze tak będzie wyglądał. Miała nadzieję, że nie.
Po chwili odłożyła naczynie i skontaktowała się z jej szefem, który oznajmił jej, że przywita ją nowy pracownik, z którym będzie dzieliła biura. Castillo była ciekawa, kto okaże się jej współpracownikiem, a tym samym spoglądała na to obojętnie iż wiedziała, że dużo osób zostało zatrudnionych do firmy w ostatnim czasie. Była już za dwadzieścia ósma, i zostało jej dokładnie dwadzieścia minut by dotrzeć do pracy. Postanowiła, że wyruszy już i dokończy robotę papierkową którą zaczęła wczorajszego wieczoru. Przejechała się taksówką, i przed czasem pojawiła się przy biurze szefa.
-Witam Castillo. Wcześniej jak mniemam.- Szef spojrzał na zegarek i uśmiechnął się lekko. Szatynka spojrzała na niego, skinęła głową ale nie odwzajemniła uczciwego gestu.
-Tak.- mruknęła obojętnie i skierowała się do gabinetu. Poczekała pięć minut, myśląc że zaraz przywita ją nowy pracownik, jednak tak się nie stało. Zamiast czekać, wyciągnęła papiery i solidny czarny długopis, i niewyraźnym pismem wypełniała kartki i formularze. Nie minęło kilka minut a usłyszała ciche pukanie.
-Proszę.- Violetta niczym wyszeptała po czym schowała głowę w papierach. Wysoki brunet wszedł do środka, po czym popatrzył się na kobietę. Uśmiechnął się i stanął na przeciw niej.
-Leon Verdas - Rzucił krótko, po czym podał jej dłoń. Szatynka uścisnęła ją i coś nie dawało jej spokoju.
Nie mógł to przecież być....
~
Pierwsza część one-shotu.
Przyjmę 2 zamówienia :)
Mam już napisaną całą drugą część :)
Nathalie Juliet.
Powitanie ^^
Witam Was kochani, Tu Nathalie Juliet.
Razem z Natką Blanco założyliśmy tego bloga by podzielić się z Wami naszymi shotami które wy będzieci zamawiać. Zamawiamy pod najnowszą notką autorki, pary i typy dowolny.
*By zamówić proszę odwiedzić regulamin i napisać poprawne zamówienie*
Ja, Nathalie Juliet przyjmę 2 zamówienia na początek.
Znajdziecie mnie jeszcze:
http://leonetta-milosc-ktora-nie-umiera.blogspot.co.uk/
Znajdziecie mnie jeszcze:
http://leonetta-milosc-ktora-nie-umiera.blogspot.co.uk/
~Nath x
Powitanie!!!!
Witamy na naszym blogu, będą na nim One-shoty zamawiane przez was. Zamówienia piszcie w komach. Można zamawiać one-shoty o dowolnych parach. Będą one wykonywane przez Natkę Blanco lub Nathalie Juliet. Przejmę na początek 5 zamówień.
♥ Natka Blanco ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)